Blog o życiu wewnętrznym

wtorek, 7 czerwca 2022

Wpis optymistyczny


Żyjemy w jedynym i wyjątkowym czasie, bo po raz pierwszy w historii, jesteśmy w stanie poznać myśli innych ludzi.

Po drugie, żyjemy w jedynym i wyjątkowym czasie, bo po raz pierwszy w historii, jesteśmy w stanie wybierać swoich znajomych z puli prawie całego świata, a przynajmniej świata, który znamy.

Wybrać możemy kierując się obserwacją tego, o czym dana osoba myśli, mając wgląd w osoby zupełnie nieznajome, a jednak obecne w naszych umysłach.

To są aspekty które rzadko podkreśla się jako ten niesamowity przywilej, coś, co brzmiałoby jak fantastyka jeszcze pół wieku temu.

Pisanie ich w internecie brzmi za to jak coś płaskiego. Banał. Wszyscy są przyzwyczajeni.

Jest normą, to, że wychować możesz się na forum czy grze online w gronie użytkowników z kilkudziesięciu krajów, a potem spędzić kolejne lata życia na gruntowaniu swojego ja w gronach następnych tego typu społeczności.

Jest normą że media które przyjmujesz bardzo rzadko dotyczą czegokolwiek choćby w promieniu kilkuset kilometrów względem miejsca twojego pobytu, nie mówiąc już o tym, jak bardzo normą jest to, że tych mediów i dzieł jest tyle, że następuje redundancja: musisz wybierać starannie, bo śmiało mógłbyś nie nudzić się przez jeszcze kilkadziesiąt żyć standardowej długości, jeśli nie więcej - nawet gdybyś wybrał tylko media z jednej dziedziny, którą interesujesz się bardziej niż innymi.

Masz do wyboru książki, seriale i inne dzieła z każdego zakątka, do którego dociera wspólny internet - a nawet jeśli nie znasz języka, w którym są robione, często jesteś w stanie znaleźć kilkadziesiąt osób, które hobbystycznie je tłumaczą, w ostateczności przy braku takowych nawet research na temat samego języka możesz przeprowadzić tak samo - z poziomu swojego komputera.

Jest normą to, że nie robi to na tobie wrażenia. W dobrym wypadku po prostu żyjesz z poczuciem, że masz czym się interesować, w gorszym żyjesz z poczuciem przytłoczenia, ale nie na tyle, żeby te zainteresowania porzucić.


Urasta to do tego poziomu, że problemem staje się konsumpcjonizm mediów sam w sobie, jako zjawisko społeczne, nadmiar jako zjawisko społeczne, bez zauważenia jak wielkim przywilejem jest w ogóle to, że możemy sobie na to pozwolić, nawet gdy nie możemy sobie pozwolić na co inne (a najczęściej tak jest). Nowe informacje są najtańszą rzeczą, jaką jesteśmy w stanie zdobyć, jedyne co nas ogranicza to czas i możliwość skorzystania z internetu. Tak samo z nowymi znajomościami - tutaj dochodzi jeszcze kwestia przełamania się do odezwania do kogoś, ale jest to o wiele prostsze, gdy chodzi o kilka słów raz na długi czas. Do stworzenia sobie warunków na rozwój, na spędzanie czasu, wystarczy sama aktywność umysłowa i umiejętne przełożenie jej na używanie przycisków.

Czy nie brzmi to z definicji jak jakiś rodzaj myśloutopii, czegoś, co brzmi wręcz nieprawdopodobnie? Moment, kiedy dowiadywanie się czegoś o niszowej dziedzinie z drugiego końca globu jest prostsze i tańsze, niż realne, materialne rzeczy dookoła? Moment kiedy posiadanie przyjaciół nie wymaga od nas fizycznie nic?

Informacyjna lawina dotyczy nas wszystkich i dociera do każdej warstwy, niezależnie od okoliczności, a wraz z nią lawina ludzi. 

Czemu nazywam to "wpisem optymistycznym"? Celowo pomijam wszystko, co wiąże się z dezinformacją, przemocą i negatywnymi aspektami tego czym jest "dzielenie wspólnej przestrzeni myślowej" nagle z całą bandą ludzi, których się nie zna. To jest dyskutowane wszędzie i szeroko. O tym wiemy. To są "zagrożenia internetu" o których trąbiono, jeszcze zanim internet na dobre się rozruszał. Teraz po prostu mamy tego kolejne rozdziały.

Poza tym, gdyby właśnie nie wolność wypowiedzi większa niż system kontroli jej, czego wypadkową są te niezbyt fajne rzeczy, nie mielibyśmy też większości z tych fajnych.

Jeszcze kilkadziesiąt lat temu, wszystko, co mogłeś poznać, było ograniczone tym, że ktoś musiał to zatwierdzić, wydać i pozwolić, byś to przeczytał. Obecnie masz dostęp dosłownie do myślotoków osób, których nikt nie musiał zatwierdzać, którzy po prostu dostali się do internetu i piszą.

Jako osoba spędzająca w internecie swoje nastoletnie lata mogę mówić o tym z pierwszej ręki - gdyby nie to, że wiele innych takich nastolatków dostało się do internetu i robiło podobne myślotoki i aktualizacje tego, co w danym dniu myślą (Ask.fm był dosłownie czymś takim), nie miałbym wglądu w to, o czym myślą ludzie W OGÓLE. Bo przecież gazeta czy książka, nie jest tak bardzo tym co dosłownie i spontanicznie człowiek myśli, ona jest tym, co on chce od siebie przekazać na dłużej. Ludzie z aska, piszący coś w chwilę a następnego dnia kasujący, nieszczególnie musieli mieć coś do przekazania, ale za to można było się dowiedzieć, co kogo dręczy w danej chwili i próbować jakoś temu wspólnie zaradzić, skonfrontować, czasem się posprzeczać, ale w tych bezpiecznych warunkach, że nadal zostajemy połączeni tylko telepatycznie i w każdym momencie możemy ten komputer wyłączyć, albo ask skasować, umknąć i nie wracać.


"Wiek idiotów" myślą sobie niektórzy. "To przez ten głupi internet widzę ile jest głupoty na świecie" to chyba najpopularniejsze zarzuty, jakie wiele ludzi mówi w przypływie chwili gdy widzą *po raz kolejny* co tam ktoś napisał w komentarzu na Facebooku czy gdzie indziej.

Wiek idiotów trwa już kilka tysięcy lat, a to że nagle widzisz myśli innych ludzi, znaczy tylko tyle, że nagle widzisz myśli innych ludzi, a nie to, że dopiero w ostatnim dwudziestoleciu zaczęli być idiotami.


Uważam, że wiek idiotów, oczywiście mówiąc tylko w tym małoskalowym, przyziemnym znaczeniu "przyszedł człowiek i napisał komentarz" to najmilsze, co się przydarzyło, wśród wielu rzeczy, jakie naprawdę się dzieją i są szkodliwe (na świecie). Pomimo, że sprawia, że czasem chce się napisać, że ludzkość brzydzi i rozmówca śmierdzi, a czasem w ogóle nie chce się nic pisać.


Chcę uczestniczyć w wieku idiotów póki mogę i póki on trwa, bo gdyby nie wiek idiotów, nie miałbym szans, na dowiedzenie się, co tak naprawdę ludzie myślą. A myślą zazwyczaj coś zupełnie przeciwnego i zupełnie dziwnego dla mnie, ale to nie znaczy tyle, że trzeba internet wyrzucić do śmieci, tylko tyle, że nie każdy urósł taki sam.


Chciałem powiedzieć, że gdybym urodził się w innych czasach, z moimi barierami komunikacyjnymi byłbym spisany na straty - w najlepszym wypadku uznany za głupka i niesprawnego ogólnożyciowo, i pominiętego w jakimkolwiek procesie zdobywania wiedzy. Wiedzy tej standardowej szkolnej ale i wiedzy tej o ludziach. Pomimo wszystkich zarzutów, jakie można mieć do obecnych czasów, ta informacyjna wolność i nadmiar są najlepszym, co się przydarzyło W SZCZEGÓLNOŚCI dla osób z odmiennymi sposobami zdobywania danych o świecie.

Dlaczego w innych czasach nie było samorzeczników, nie było osób które chcą pisać o autyzmie otwarcie i pokazywać świat z ich perspektywy? Bo nikt nie dał by im na to platformy, a sami też nie dociągnęli by do tego momentu kiedy są w stanie być dorośli i świadomi - zaniedbani i uznani za niepełnowartościowych już w dzieciństwie mogli by nigdy nie nauczyć się wypowiadać.

Dlaczego w innych czasach nie było tak dużo osób otwarcie queerowych, które chcą pisać o ich życiu? Bo nikt nie dał by im na to platformy, a sami pod presją społeczeństwa mogli by wcześnie w życiu przekonać się, że odzywanie się grozi konsekwencjami, i jest zwyczajnie niebezpieczne dla ich życia i zdrowia.


W internecie - królestwie myśli, jesteśmy równi, nawet wtedy, gdy systemowo nie jesteśmy równi. Internet wyprzedza prawo i wyprzedza społeczeństwo pod tymi względami, że każdy rodzaj osób może się tam zgrupować nawet gdy nie bywa wysłuchany i zauważony w świecie.


Internet nie jest degeneracją, nie jest miejscem gdzie ludzie schodzą na złą drogę. Jest miejscem, gdzie ludzie, którzy już i tak byli na jakiejś drodze, po prostu ją prezentują. W ten sposób mamy i te dobre przestrzenie, i złe. Nakręcające się przemocowe tendencje, ale i nakręcające się przestrzenie dla wolności, wyrastające na pustym gruncie, miejscu, gdzie osoby pomijane mogą stworzyć coś od siebie - na nowo.


I tak, cały ten wpis to jest recytowanie oczywistości, ale uważam, że to są bardzo ważne oczywistości.


Ja przynajmniej raz na jakiś czas czuję się realnie wdzięczny, że jestem w stanie żyć w świecie myśli, i słuchać myśli innych ludzi. Że pula osób, spośród których mogę wybrać osoby, których będę słuchał, jest tak wielka, że nigdy ich nie zabraknie. I to jest optymistyczne. To jest coś, co sprawia, że jest sens żyć, co spaja życie w całość, pomimo wszystkich rzeczy, jakie dzieją się materialnie. Teraz miejsce, do którego się wraca nie jest już miejscem rzeczywistym. To wspólna materia myślowa dzielona przez osoby. 


Mówcie co chcecie - tak jak zawsze (tutaj) - ale to są jedyne czasy, w których wolno nam było się spotkać, poznać, i spędzić życie razem.