Blog o życiu wewnętrznym

wtorek, 11 października 2022

Spokój



Spokój jest wtedy, gdy czujesz się jak przytulenie.

Nie jest ani za ciepło ani za zimno.

Po prostu tkwisz.

Czasem spokój jest dlatego, bo myśli się miło albo wcale. Nie musi dziać się coś miłego. 

Spokój jest jak myślowo patrzysz w górę i czujesz ten taki powiew nocy który dzwoni dzwonkami.
Chwilowe zatrzymanie czasu powodujące że masz myśl o wszechświecie i czujesz się na powierzchni planety jakby bardziej niż zazwyczaj. Tylko powierzchni. Czegoś niewielkiego. To jest spokój.

I kiedy noc wydaje się długa, to też jest spokój.

I kiedy kołdra jest miękka, ani za lekka ani za ciężka i nie czuje się jej jako przeszkodę tylko element poczucia przytulenia. I kiedy wiadomo, że nigdy nie wydarzy się nic innego, niż teraźniejszość, więc po co w ogóle się martwić. W jednej chwili można ujrzeć tylko limitowaną ilość rzeczy więc nigdy nie zobaczymy ich na raz więcej, niż już doświadczyliśmy. A to oznacza, że przyszłość przypływa bardzo drobnymi stopniami, więc po co myśleć o niej jako o jakiejś całości, która dopiero ma nadejść. Nigdy nic innego niż teraźniejszość. Nigdy więcej niż teraz. Nigdy więcej niż skręcić w jedną stronę, w drugą, lub wcale. Powiedziała mi to kiedyś Wiktoria w kontekście dlaczego nie boi się jechać samochodem. Bo w jednym momencie można tylko skręcić w prawo, w lewo lub jechać prosto. To chyba jedna z tych przypadkowo najlepszych rzeczy jakie usłyszałem. Nawet jak musisz zawrócić, to to też sprowadza się do jechania tylko w przód.

Spokój. Oczekiwanie bez oczekiwań.

Do świtu nadal dużo godzin.

Najwięcej spokoju wydaje się wypływać z styczności z tym.

Wydaje mi się, że rzeczy, które dają to uczucie, są szczególne.




Pomyślałem o tym fragmencie. Pomyślałem też, że to nie jest w tym samym duchu, co wpis. Mimo wszystko postanowiłem to wstawić. Czemu nie jest takie jak wpis? Bo mimo wszystko w tym fragmencie chodziło o samotność. A czemu wstawiam? Bo mimo wszystko w tym fragmencie chodziło o samotność. Odczucie "pozostało jeszcze dużo godzin do świtu" jest osobiste, pojedyncze, zawsze samotne. Dzieje się, nawet gdy jesteśmy w środku tłumu w dzień. Ono trwa jak ta muzyka w tym fragmencie, mimo że otaczający nas świat to dystopia, trwa nadal. Dla mnie, wyraz tego fragmentu jest inspirujący, a nie demotywujący. Może to dlatego, że dla mnie to świadomość dystopijności daje siłę, bo przytwierdza do prawdziwości świata. Gdy napisałem o nocnym niebie dzwoniącym dzwonkami, myślałem właśnie o czymś takim, jak odgłos otwierający ten utwór. To są dzwonki przywołujące do punktu w czasie, do teraz. W każdym takim zauważeniu "teraz", kryje się skarb, bo zawsze nadchodzi następne teraz, i następne.




Ta scena miała swój odpowiednik w drugiej części Ghost In The Shell. Jest w niej więcej słońca, dlatego w kontekście nocy najpierw pomyślałem o pierwszej. Ale tą lubię nawet bardziej. Również czuję od niej wydźwięk tego samotnego odbierania rzeczywistości. Zauważania tego, że świat się dzieje dalej i dalej, w nieskończoność. Dla mnie dużo pasady, nie tylko samvega. Ten sam obraz i ta sama treść może wywoływać w tobie inne emocje, w zależności, czy czujesz pasadę.


Samvega i Pasada - terminy palijskie / z buddyjskich tekstów. Samvega to zbiorcza nazwa na doświadczanie przytłoczenia z świadomości cierpienia, chęci wyjścia z tego stanu rzeczy i świata, oraz różnych mechanizmów myślowych powiązanych z tym (takich jak gniew, krytyka innych i siebie, niepokój lub izolacja); Pasada natomiast to komplementarne do samvegi uczucie, że spokój jest w nas, pewność że to w swojej percepcji możemy dojść do spokoju, świadomość że jest coś więcej niż cierpienie, co samo w sobie składa się na różne emocje. Pasada to coś, co trzyma samvegę by nie przerodziła się w rozpacz. Bardzo mi się podobają te określenia, bo jednym słowem nazywają czynniki umysłu, których czasem wcale nie nazywa się jako całość i nie zauważa jako kluczowych w życiu. Tymczasem wydaje mi się że to właśnie z balansu tych dwóch czynników składa się jakość naszego życia, mimo że jest w nim tyle niuansów głębiej. Nie jest to prosty balans "emocje negatywne i emocje pozytywne" bo nie chodzi nawet o pozytywność i dynamiczne emocje. Chodzi o obiektywny stan świata (który zawsze był zły) i w kontraście do niego spokój, uziemienie, o pewność, że jutro też nadejdzie dzisiaj, że mamy jakieś myśli i działania, do jakich możemy się odwołać, by nawet to, że widzimy cierpienie, nie sprawiało że chcemy wyjść.

Spokój jest wtedy, gdy czujesz się jak przytulenie.

Nie jest ani za ciepło ani za zimno.

Po prostu tkwisz.

Spokój jest wtedy, gdy pozostajesz.




"Znał ciemność gwiezdnych nocy, gdy jeszcze nie było w nich strachu - zanim Czarny Władca przybył spoza Granic."

J.R.R. Tolkien, fragment "Drużyny Pierścienia" na temat Toma Bombadila, opisy Toma Bombadila są jedną z moich ulubionych definicji czucia się pewnie.
Nie wiem czy jest to zrozumiałe nawiązanie, chyba bardziej dla moich znajomych, czasem myślę o tym przekładając to na myślowość. Tutaj Czarny Władca byłby negatywnością jaka tkwi w każdej osobie a czas "Przed" wyobrażeniowym stanem z jakiego umysł wychodzi i do jakiego wraca, ilekroć nie czuje lęku. Tym są noce, gdy jeszcze nie było w nich strachu. Stanem, do jakiego dążę całe życie i który czasem da się chwilowo uchwycić.