Blog o życiu wewnętrznym

sobota, 3 kwietnia 2021

Sailor Starbreaker

Nie wiem ile razy już robiłem "nazywanie od nowa" internetowego siebie. Wydaje mi się, że ilekroć ogarniało mnie nowe zainteresowanie, następował swoisty rebranding wizerunkowy, czemu sprzyjało oczywiście to, że wszystkie moje lata używania internetu, to de facto lata dorastania i szukania sobie siebie. Po trochu też każdy "sektor zainteresowaniowy" musiał mieć u mnie swoją nazwę, stąd space impact, wodnik/temat rzeka, 4444, szagrat, kwas pruski, zbieg okoliczności, zgubione i znalezione i kilka więcej jeszcze bardziej drobnych (tj. moje tumblry na przykład).

Nie wiem więc, czy chwytanie się NASTĘPNEGO loginu, to kwestia finalna czy może też nie, bo byłem pewien że zbieg jest kwestią finalną, ale czuję, że jest on jednak fotograficznym aliasem do spraw konkretnie fotograficzno miejskich + muzyczkowych, i jedynie w tym zestawieniu "działa", w znaczeniu: bycie zbiegiem łączy się u mnie konkretnie z tym, że chodzi o pewien klimat uciekania, przemykania, bycia obdartym i generalnie wszystko, co łączę z połączeniem niewyraźna muzyka + rozwalone budynki. Inna sprawa to to, że zapewne tylko niektórzy "rozkawałkowują" nazwę zbieg na tyle, by to widzieć, i dla wielu może być to po prostu związek frazeologiczny rozumiany tak jak społecznie przyjęto. To też skłania mnie właśnie do myśli, że ta nazwa może nie do końca "działać".

W każdym bądź razie ostatnio czuję się na tyle queerowo i ogólnie kolorowo, że myśląc, o następnym blogu jestem już właściwie pewien, że chciałbym odwołać się do czegoś zupełnie innego niż same gry słowne, choć chyba od tego też nigdy się do końca nie uwolnię bo po trochu znów to zrobiłem.

Mianowicie identyfikacja "Sailor Starbreaker".

O co chodzi? Połączenie lubienia Sailor Starlights (Gwiazd) z Czarodziejki z Księżyca, czyli postaci dających mi bardzo poczucie komfortu, i piosenki Starbreaker zespołu Judas Priest (moja ulubiona piosenka i zespół). Dodatkowo daje to od razu identyfikacje wizualną dla bloga, a ponieważ zdjęcia kosmosu i kolory niebiesko-zielono-żółte towarzyszą mi przez lata od czasów petz, pingera przez blog lalkowy, nie jest to nawet żadna duża ZMIANA, a różne elementy samego wyglądu Sailor (która w sumie powstała jako taka self-inserting OC) nawiązują do kilku moich etapów, np. cztery opaski / design dysku 4444, strzała Neutrino (kto wie ten wie).

Banalne? Bardzo! Tak banalne w moim przypadku, że nie wpadłem na to do niedawna. 

A o czym chciałbym pisać?

Wiele razy kiedy zakładałem blogi, robiłem je nie myśląc o nich odgórnie. Mam na myśli to, że wiedziałem, że chcę mieć miejsce w którym cośtam będę z siebie wywalać, ale po ogólnym rzucie oka na to, widać było, że ładu i składu nie ma, a całość grzęzła w subiektywiźmie, ale nie takim dobrym, tylko takim że trzeba być wtajemniczonym w kilka lat mojej aktywności i znać mnie żeby w ogóle móc to czytać bez wrażenia zagubienia.

Ostatnio chyba po raz pierwszy wzięła mnie refleksja, CZY JEST COŚ co tak naprawdę mam do PRZEKAZANIA. Nie co chcę z siebie "wyrzucić" ale co mógłbym "dać" jeśli miałbym w jakikolwiek jeszcze sposób przyczynić się do ogólnego krajobrazu polskiego internetu i stanu wiedzy ludzi postronnych. I nie same obrazki, co przez ostatnie 5 lat było głównym motorem mojej aktywności, tylko coś treściowego. I to też okazało się banalne.

Chciałbym pisać o rzeczach, które są dla mnie oczywiste, ale dla niektórych nie są.

O doświadczeniach, jako osoba autystyczna, jako osoba z problemami psychicznymi, o doświadczeniach, jako osoba nieheteronormatywna i nie-cis, o doświadczeniach jako osoba wrażliwa/twórcza i ogólnie o - burzeniu schematów, burzeniu porządku do czego starbreaker bardzo dobrze nawiązuje. Trochę nadal o swojej twórczości, ale więcej od strony - co to dla mnie znaczy, dlaczego jest takie, jakie było z różnych przyczyn w różnych momentach, a nie sama perspektywa odbioru.

Chciałbym zrobić miejsce gdzie bycie sobą, z wszelkimi wadami i zaletami, jest normą, gdzie jest to tak normalne, jak u mnie w domu normalne było bycie mną; i w pewien sposób zburzyć narrację, o tym jak niewykonalne, jak trudne jest funkcjonowanie osób nieneurotypowych, a niestety taka - nastawiona na kolejne historie krzywd - narracja panuje w internecie (nie tylko polskim).

Nie chodzi tu oczywiście o to, że miejscowię się na przeciwnym biegunie stwierdzając z górki, że autyzm to największe szczęście i tym podobne rzeczy. Chodzi mi raczej o to, że w dogodnych warunkach życia (psychicznie! nie mówię o warunkach fizycznych) osoba nieneurotypowa jest w stanie żyć.

I jeśli kiedyś, mojego bloga znajdzie ktoś, kto jest, dajmy na to, 10 lat młodszy i potrzebuje takiego przykładu, albo ktoś, kto jest ode mnie starszy, ale ma dzieci nastoletnie i zastanawia się co się z nimi dzieje podczas gdy nie mówią nic o swoim świecie wewnętrznym. Albo cokolwiek takiego. To to będzie w jakimś sensie dokładnie to, o co mi chodzi; bo jeśli komukolwiek chciałbym o sobie (także w wielkiej mierze tym przeszłym, bo to kluczowe) mówić, to właśnie osobom, które mają podobny problem i NIE ZNAJDUJĄ wokół siebie wsparcia, NIE ZNAJDUJĄ przykładów internetowych.

Oczywiście, że obecnie krajobraz polskiego internetu jest o wiele bogatszy, niż był jeszcze kilka lat temu. Ale kiedy pomyślę o sobie właśnie z wtedy, to jedyne czego potrzebowałem, to znaleźć miejsce gdzie w internecie panowałaby swoboda jakiej oczekuję. I nie znajdowałem tego, żyłem w poczuciu niezadowolenia, że nie znajduję osoby (do czasu) z którą mógłbym porozmawiać.

To wszystko kumuluje sie w moich myślach jako pewien rodzaj osobistej motywacji do tego, żeby być widocznym, out and proud i tym podobne. Zakładam (patrząc po sobie - i moich bliskich znajomych o podobej historii) że skoro u nas proces wkraczania w etap bycia młodym dorosłym przebiegał w podobny sposób, to podobne procesy mogą się dziać właśnie u innych osób.

No i w sumie to skłania mnie do myśli, że właśnie ten blog "publiczny" chciałbym kierować w najmniejszym stopniu do osób które już mnie znają, bo te osoby, wiedzą to z pierwszej ręki. Oczywiście nie mówię, że macie nie czytać, ale chodzi mi o to że w dużej mierze będzie to wtórna synteza informacji, które już znacie, z poprzedniego bloga, z instagrama, z grup na fb i tym podobnych, albo w ogóle - z życia wspólnie.

Moja myśl przewodnia to uczynić z wszystkich swoich problemów, nie-problemy. Uważam, że mówienie głośno o rozwiązaniach, o czuciu się dobrze po wielu latach czucia się źle - jest dokładnie takim czynieniem.

No i Sailor Starbreaker jako kolorowy ozdobnik dla prawdziwej treści, też jest celowy, bo bycie anime-człowiekiem to nic wstydliwego i nic co mogłoby jakiejkolwiek treści umniejszać. Niech to będzie też głos fandomowych ludzi, przekaz z stanu życia w wyobraźni.

Byłby to pierwszy mój wyraźny głos od kilku lat więc uhhhh, głęboki wdech.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz